Standardy nauki języków obcych

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami w krainie zwanej Unią Europejską, grupa starszych panów w ciemnych, wyprasowanych garniturach postanowiła wprowadzić pewne standardy do nauczania języków obcych. Do tej pory w określaniu poziomu zaawansowania panował zupełny chaos. Każda szkoła proponowała własne podziały, toteż ludziom zmieniającym kursy jak rękawiczki ciężko było zorientować się, w jakim miejscu na długiej drodze ku biegłości w posługiwaniu się obcą mową w danej chwili są. Panowie w wyprasowanych garniturach, zresztą zapewne w ząbek czesani, zdecydowali, że pora wreszcie uporządkować ten wielki bałagan i wprowadzili podział na sześć poziomów, który miał obowiązywać od tej pory w całej Unii Europejskiej.

System, który powstał jako efekt długich nocy spędzonych przed monitorami komputera, setek wypitych kaw, tysięcy wyssanych landrynków owocowych, niezliczonych przemielonych przez zęby chrupków kartoflanych, nazwano po angielsku “Common European Framework of References for Languages”. Można było wymyślić oczywiście jakąś krótszą nazwę, ale kierując się znanym każdemu profesorowi uniwersyteckiemu prawem, że im bardziej skomplikowany, im dłuższy i niedający się przeczytać jednym tchem tytuł, tym lepszy, podjęto właśnie taką a nie inną decyzję. Nazwy tej nie da się oczywiście przetłumaczyć łatwo na język polski, znaczy ona jednak mniej więcej tyle, co Powszechny Europejski Wzorzec Opisu Kształcenia Językowego. Jak łatwo przypuszczać, każde olbrzymie dzieło najczęściej da się streścić w jednym, króciutkim zdaniu. Można powiedzieć zatem, że głównym założeniem systemu było ustandaryzowanie poziomów opanowania języka, tak by każdy mógł łatwo zorientować się, czy dany kurs lub podręcznik jest dla niego odpowiedni, a także, by patrząc na dyplom otrzymany po zdaniu egzaminu, każdy mógł bez trudu powiedzieć, w jakim stopniu dana osoba włada językiem obcym. Miało być krótkie zdanie, a było długie. Ale wiadomo, że obiecanki cacanki, a głupiemu radość.

Przyjrzyjmy się więc poziomom, które ustalono. Będziemy się do nich odwoływać w dalszych rozdziałach, więc w razie wątpliwości można zawsze wracać do opisów, które za chwilę poznamy. Oczywiście tylko ktoś bardzo naiwny mógłby przypuszczać, że ci panowie od landrynków, chrupków, siorbiący kawę po nocach stworzą jakieś precyzyjne opisy. Osobom ich pokroju zawsze chodzi o to, żeby nic nie było do końca pewne i żeby nam, biednym ludkom, zagubionym w szarych, porośniętych pajęczynami korytarzach biurokracji, zawsze było pod górkę. Ponieważ ja jednak nie jestem miłośnikiem ani landrynków, ani chrupków, spróbuję wyjaśnić, w jaki sposób zorientować się łatwo, na jakim poziomie znajomości języka jesteśmy.

Ponieważ liczba trzy jest liczbą magiczną i w starej tradycji słowiańskiej oznaczała najodpowiedniejszy moment do sadzenia buraków, istnieją właśnie trzy główne poziomy językowe: poziom podstawowy, poziom samodzielności językowej i poziom biegłości. Każdemu z nich nadano literkę alfabetu, tak żeby nikt nie pamiętał, co każda z tych literek oznacza, a tym samym, żeby jeszcze bardziej nam zamydlić oczy. Całą tę literkową hierarchię łatwo jednak sobie w głowie poukładać. Literka A oznacza poziom najniższy, B ten środkowy, a C poziom najwyższy. Nasi landrynkowi panowie, siedząc wieczorami w swoich ogrodach pełnych pyzatych krasnali, na całe szczęście nie wpadli na pomysł, by wybrać na przykład litery V, X i Ą, albo chociażby litery greckie. Mielibyśmy wówczas poziomy gamma, delta i kappa. Widać jednak nadmiar glukozy z landrynków nie wpływa aż tak negatywnie na ludzki mózg, toteż twórcy systemu przynajmniej tutaj zachowali się w miarę rozsądnie.

Sam podział na literki nie jest jednak wystarczający. W naturze człowieka tkwi od zawsze nieokiełznana potrzeba, by każdy system dodatkowo skomplikować. Stąd też każdy z trzech poziomów podzielony jest na dwa podpoziomy. W sumie będzie ich więc wszystkich sześć. Podpoziomy tym razem określone są literami arabskimi, które tak naprawdę nie są używane przez Arabów, ale to tylko taka zupełnie nieprzydatna uwaga autora, który chce się pochwalić tym, że wie, iż arabskie 2 bardziej przypomina kopniętą siódemkę, aniżeli znaną nam Europejczykom dwójkę. Mamy więc poziomy A1, A2, B1, B2, C1 i C2. Czas przejść teraz, by wytłumaczyć, czemu tak naprawdę każdy z poziomów odpowiada.

Dodaj komentarz