O tym, że odpowiednio dobrany stanik potrafi naprawdę sporo, większości kobiet nie trzeba już przekonywać. Bieliźniane cacko z dobrą miseczką, dobrym obwodem i we właściwym fasonie nie tylko podniesie biust, nada mu pożądany kształt i pozytywnie wpłynie na całą sylwetkę, ale też – w razie konieczności – zmniejszy bądź powiększy. Co jednak w sytuacji, kiedy przez długie lata nosimy zły stanik? Czy ma to jakieś konsekwencje?
Efektów źle dobranego stanika może być sporo. Do tych najczęściej zauważanych należą opadające, wylewające się czy nawet, w skrajnych przypadkach, wypadające z miseczek piersi. Celowo nie wspominam tu o tym, co dzieje się z samym biustonoszem, mianowicie o odstających miseczkach, uciekającym do góry zapięciu czy wpijających się w ciało ramiączkach, bo chciałabym się dziś skupić wyłącznie na wpływie bielizny na nasze ciało. Jaką krzywdę możemy jeszcze wyrządzić swojemu ciału, zakładając źle dobraną bieliznę? Oto kilka przykładów! Skutkiem noszenia stanika o zbyt małych miseczkach może być tzw. migracja piersi i w ostatecznym efekcie – wałeczek podpachowy. Miseczki w odpowiednim rozmiarze obejmują całe piersi i ładnie je formują, a fiszbina sięga do połowy pachy i zbiera biust w stronę mostka. Jeśli część miseczkowa stanika jest za mała, piersi migrują, tzn. część tkanki tłuszczowej, która nie zmieściła się w biustonoszu, ucieka pod pachy lub na plecy tworząc nieestetyczne wałeczki.
Do grupy mało zachęcających efektów wizualnych należą również tzw. „kacze dzioby”. W jaki sposób one powstają? Bardzo prosto, bo w wyniku założenia stanika o nieodpowiednim fasonie. Jeśli pobawić się w szczegóły, przyczyną może być źle zaprojektowany szef poziomy połączony ze źle dobranymi materiałami a także za ciasna, spłaszczająca pierś górna część miseczki. W efekcie otrzymujemy biust, który jest nienaturalnie wysunięty do przodu, nazbyt spłaszczony i najzwyczajniej w świecie sterczy.
Bieliźnianą „maliną” wyróżnić trzeba także tzw. monolit, czyli sytuację kiedy piersi tworzą jedną, bezkształtną bryłę. Za taki stan rzeczy odpowiadają staniki o bardzo mocno zabudowanych, ale zbyt małych miseczkach i zbyt luźnym obwodzie. Taki biustonosz nie spełnia swojej roli podtrzymywania biustu, a jego fiszbiny zamiast ładnie kształtować i rozdzielać piersi, robią z nich jeden nieestetyczny wałek.
Balkonetka, którą miłośniczkom staników gorąco polecam, do wymienionych przeze mnie efektów dodaje jeszcze „uszy spaniela”, czyli smętnie zwisające piersi pojawiające się u kobiet po ciąży. Zwraca też uwagę na „pomarańczę w szklance”, czyli sytuację, w której dół stanika się marszczy, bo pierś nie wypełniła całej przestrzeni miseczki, a mimo to stanik jest za mały, gdyż biust wylewa nam się górą. Domyślam się, że niejedna blogowiczka do tej puli „złych efektów” mogłaby dorzucić jeszcze coś od siebie, bo też każda z nas ma nieco inne doświadczenia z kupowaną bielizną.
Żadna z nas nie lubi wałeczków, wylewających się albo smętnie zwisających piersi czy biustu zamienionego w bezkształtną bryłę. Na szczęście, drogie panie, żadna z nas nie jest na takie nieestetyczne efekty skazana. Wystarczy odpowiednio dobrany stanik!