Czasy kiedy gry komputerowe i planszowe lubili tylko osobnicy płci brzydszej w wieku nastoletnim lub adepci uczelni technicznych zwani również geeks lub nerds – dlaczego – zobacz poniżej , odeszły do lamusa. I dobrze! Szczególnie dla tych, którzy twierdzą, że gry wszelkiej maści rozwijają i podnoszą IQ, a nie tylko wyobcowują i uzależniają. Ja akurat należę do tej właśnie grupy. Ci, którzy mnie znają, pewnie powiedzą, że to dlatego, że mój mąż jest geekiem „a little bit” i zostałam zainfekowana, ale to nie do końca prawda Istnieje dużo opracowań na temat pozytywnego wpływu gier, co więcej, niektórzy podają dowody na to, że gracze mogą pomagać rozwiązywać realne problemy ludzkości, zobaczcie np tu.
Co do statystyk natomiast – jak się okazuje – obecnie grają coraz młodsi (globalna średnia wieku graczy spadła w ciągu ostatnich 3 lat z 36 do 30) oraz coraz częściej przedstawicielki płci pięknej – w Europie 40% graczy to kobiety, w USA 47%. Tak, tak – oczywiście – preferencje co do rodzaju gier wśród kobiet i mężczyzn różnią się znacznie, np. panowie lubią wyścigi, których panie raczej nie tolerują, a panie „zagrywają” się za to w gry przygodowe i w mediach społecznościowych. Dodatkowo widać też znaczne różnice w preferencjach dotyczących np. konsol – panie zdecydowanie (80% wskazań w USA) preferują Wii, panowie zaś w zasadzie na równi lubią Wii i XBOX’a (41% i 38%).
Jeżeli w tym momencie panie zaczęły się zastanawiać czy warto spróbować dołączyć do grona kobiet-graczy, to polecam zapoznać się z profilem takowej statystycznej poniżej – jest szczęśliwa, częściej uprawia sex oraz jest zadowolona ze związku w jakim przebywa… Decyzja wydaje się zatem oczywista
A propos rosnącej popularności gier w USA i nie tylko – wg ostatnich statystyk donośnie częstotliwości grania Amerykanów, i Amerykanek oczywiście, mój mąż nie zakwalifikował się ze swoimi marnymi wskaźnikami tygodniowych czasów gry nawet do grupy „real gamers”, gdzie potrzeba 18-stu (!) godzin grania tygodniowo, a co dopiero „hard gamers”… No nic, została mu przynajmniej odznaka „established gamer” tzn. gracz o stażu powyżej 2 lat
No właśnie, nawiązując do naszych rodzimych graczy i rynku gier w Polsce. Otóż, branża gier jest jedną z najszybciej rozwijających się – uwaga – pomimo kryzysu. Zarobki spadają, a wydatki na gry rosną. Psycholog mógłby powiedzieć, że w ciężkich czasach ludzie muszą się oderwać od smętnej rzeczywistości. I w sumie coś w tym jest. Wartość polskiego rynku gier została oszacowana w 2012 na poziomie 400 mln $. Aktywnych graczy mamy 11,8 mln, z czego 53% to gracze płatni, czyli tacy co wydają małe i niemałe sumy na gry lub różne zakamuflowane w nich dodatki. Najwięcej wydajemy na gry konsolowe i PC-owe, ale już całkiem znaczny udział (12%) mają też gry mobilne. Zobaczcie dane poniżej.
Co ciekawe z graniem jest podobnie jak z czytaniem – jak ktoś gra lub czyta to korzysta ze wszystkich możliwych mediów, żeby realizować swoje hobby – średnia używanych platform na gracza w Polsce to 4. Współużywamy gry na stronach www, mobilne, w mediach społecznościowych, pudełkowe i elektroniczne na PC i Mac’a, MMO i konsolowe. Real gamers-ów w Polsce, czyli osób grających powyżej 20 godzin tygodniowo jest już odpowiednio 15% wśród panów i 7% wśród kobiet.
W tym całym trendzie popularyzacji grania wśród naprawdę różnych ludzi i coraz to nowych platform, tradycyjne pozostają jedynie kanały sprzedaży – cały czas kupujemy głównie w realnych sklepach, a w online-owych wersje pudełkowe. Zobaczcie poniżej.
Ciekawi Was ile wydajemy na gry miesięcznie pomimo kryzysu? 7% graczy wydaje co miesiąc ponad 100zł, natomiast najczęściej wskazywany przedział to 0-10zł. Dane tutaj. Oprócz samych gier, nasze fundusze idą również na wirtualne dobra w grach, które to, potrafią skonsumować często większe sumy niż sama gra. Model „free to play” zdecydowanie święci triumfy. I to nie tylko w Polsce. Marketingowcy nazywali to zawsze strategią „stopy w drzwiach”. Jak widać ciężko zaprzeczyć jej skuteczności i w realnym i wirtualnym życiu.
Nie wspomniałam tu jeszcze o jednym rodzaju gier, które ja bardzo cenię i tu jestem zdecydowanie „real gamer-em” – o grach bez prądu. Planszówki zyskują obecnie coraz większą popularność w Polsce, nawet wśród osób, które „za młodu” nie grywały w żadne „Magie i miecze” (np. ja…). Wiadomo – planszówkom nie można zarzucić, że odizolowują kogokolwiek, raczej stanowią fajną formę spędzania wspólnie czasu i uruchamiają mózg do działania. Oczywiście jak ktoś przebrnie instrukcję… U mnie na szczęście najczęściej robi to mąż, ja otrzymuję streszczenie głosowe Gry „analogowe” modne są też coraz częściej na imprezach-domówkach. Niektóre gry nawet lepiej się rozgrywają pod wpływem procentów. Roborally – tej gry nie da się skończyć nawet przy niewielkiej ilości rozweselających napojów ale za to rozgrywka zdecydowanie jest bardziej dynamiczna!
Na temat gier planszowych, z rynku polskiego mało jest jeszcze danych, nie mówiąc o ciekawych infografikach No cóż młody rynek. Co prawda dziwnie brzmi – młody – jeżeli weźmie się pod uwagę, że pierwsze gry planszowe pojawiły się już w starożytności. Jak nie wierzycie, zobaczcie tutaj. Śmiem jednak podejrzewać, że pomimo tej „młodości” rynku, pierwsze fajne zestawienia pojawią się jeszcze w tym roku ponieważ planszówki szturmem zdobywają polskie serca, nie omijając nawet zatroskanych rodziców, którzy krzywo patrzą jak syn lub córka dobija ostatniego potwora w ulubionej grze konsolowej. Jak bym chętnie zobaczyła np. statystyki – jaki % graczy to zarówno elektroniczni jak i „bezprądowi’?, czy to zupełnie rozłączne grupy graczy? jakie czynniki biorą pod uwagę wybierajac gry?, no i ile wart jest sam rynek takich gier na świecie i w Polsce?