Prawo człowieka do wolności jest nadrzędną wartością dla każdego z nas. Charakteryzuje naszą postawę wobec otaczającego nas świata. Prawo do nadawania sobie celu, praw, obowiązków jest cechą ściśle korelującą z jestestwem jednostek. Wykorzystywane jest ciągle w życiu człowieka, motywuje go do działania, wyznaczając nowe drogi rozwoju. Coś, co narzucamy sobie sami, jest dla nas wielokrotnie ważniejsze od tego, co narzucają nam inni, ponieważ realizacja aktu autonomii jest dla nas cenniejsza od wtórnej mądrości tłumu.
Czy należycie wykorzystujemy tę umiejętność poprzez eksplorowanie całego spektrum jej możliwości? Czy staramy się na co dzień krytycznie podchodzić do wszystkich wyzwań i obowiązków, tak aby nie kierować się ślepą wiarą tłumów, a własną, niezbywalną zdolnością do wyboru najlepszego dla nas rozwiązania? Czy strach przed konsekwencjami bycia opornym nie jest niejednokrotnie większy od siły opinii, co często zamyka przed nami drogę do otwarcia kolejnych drzwi z nowymi możliwościami?
Wybieramy tak często, że sam akt wyboru staje się niemal bezwolny i automatyczny, bezrefleksyjny i niekrytyczny. Jak bowiem mamy odróżnić to, co skrytykowania jest warte, od tego, co z całym swym inwentarzem przyjąć powinniśmy? Czy kryteria ocen, którymi się posługujemy, są wystarczające do tego, aby mocno ugruntować swój wniosek? Intencje, uzyskane korzyści, skutki, zrealizowane cele, przestrzeganie obowiązków. Zawsze odnosimy się do naszej hierarchii wartości, którą uznajemy za słuszną.
Jeżeli naszej woli nie jesteśmy w stanie przedwstępnie ocenić, to czy warto korzystać z nowych możliwości, wiedząc, że może ona w niekontrolowany sposób wpłynąć na zmianę naszego stylu życia i charakteru?
Czy możemy dysponować aktem wolności i jednocześnie usunąć zbędne ryzyko? Czy akt wolności musi być tożsamy z aktem bezpieczeństwa? Pierwsze szuka nowych dróg samorealizacji, drugie jest synonimem znanego i pewnego. Im pewniej i wyraźniej zarządzamy aktem wolności, tym mocniej musimy nastawić się na możliwość zaistnienia sytuacji przez nas nieplanowanej. Im nasz akt wyboru jest bardziej automatyczny, tym mniej narażamy się na zmiany. Ryzyko wplecione w przejaw wolnej woli nadaje nie tylko emocjonalnego kolorytu, uwidaczniającego się przy ocenie danego aktu. Może akcentować zwycięstwo lub porażkę zgodnie z wyznaczonym celem, oczekiwanym skutkiem lub korzyściami.
Istota człowieka determinuje pewne zachowania. Jednym z nich jest wykorzystywanie wolnego wyboru jako niezbywalnej metody na zmianę samego siebie i otaczającego nas świata. I nie chodzi tutaj o sam finisz w postaci zwycięstwa czy porażki, ale o sam fakt, że nie można człowieka pozbawić tego prawa. Można kształtować nawyki kierujące wyborem poprzez system motywacji lub automatyzację przyzwyczajeń, lecz nie można wyrugować go z szerokiego spektrum doświadczeń człowieka.
Ta predyspozycja na kartach historii była uznawana za cechę nobilitującą, choć niekoniecznie taką musi pozostać. Wolny wybór nie może uchodzić za wyróżnienie zachowania człowieka na tle działań ślepej natury, lecz powinien być okazją do refleksji nad kondycją ontologiczną człowieka. Wolny wybór nie może być dany od zewnątrz, bo dyspozycja ta ujawnia się dopiero wtedy, gdy uświadomimy sobie zdolność porównywania, a przez to możliwość wybierania. Świadomość ta jest wtórna i wypływa z faktu, że każdy czyn, słowo, akt jednostka ludzka implikuje w rzeczywistość w sposób niekonieczny, czyli taki, który daje mu konieczną możliwość bycia innym poprzez np. zmianę cech niezależnie od przedstawianej wartości.
Zmiana w obrębie indywiduum i poza nią jest trwałym trendem. Uznanie dla jednostki mogłoby jedynie wypływać z faktu, że proces ten mogłaby zatrzymać poprzez implikacje swojej woli w sposób trwały, ponieważ zmiana materii zmiennej nie jest powodem do dumy, a zmiana tego, co trwałe jest ontologicznie niemożliwa. Niestety pozostaje mu się szczycić tym, że dostrzega możliwość wyboru i z niej korzysta, choć towarzyszące temu ryzyko, uświadamia mu konsekwencje braku konieczności w implikacji swojej woli.