W szkole podstawowej w mieście W. miało miejsce następujące zdarzenie – podczas silnej burzy wiatr uszkodził dach jednego z budynków w szkole. Swoje zrobił również deszcz, który zalał sufit poprzez uszkodzony dach. Z tego powodu z użytku na czas remontu zostały wyłączone z użytku cztery sale lekcyjne na najwyższym piętrze. Remontu wymagał również korytarz. Całość zdarzenia miało miejsce w niedziele, więc było mało czasu na ogarnięcie sytuacji, bo do poniedziałkowego dzwonka o 8 zostało tylko kilka godzin. Ze względu na porę dnia i koniec weekendu dyrekcji nie udało się zorganizować ekipy remontowej na rano. Możliwość naprawy pojawiła się dopiero w środę – do tego czasu ze względów bezpieczeństwa wyłączono z użytku całe piętro.
Uwaga uczniowie
Dyrekcja przez radiowęzeł ogłosiła w poniedziałek na porannych zajęciach o zaistniałym zdarzeniu i zabroniła uczniom wchodzić na to piętro. Grupy, które miały tam zajęcia zgodnie z planem albo przeniesiono do wolnych klas, albo zwolniono do domu.
Lecimy na przerwie
Ponieważ była to szkoła podstawowa to nietrudno się domyślić, że wśród uczniów niedzielne zdarzenie wywołało ekscytację i zaciekawienie. Na przerwach grupki dzieci gromadziły się przed schodami na trzecie piętro, by podziwiać żółtą tasiemkę na schodach, która była strażnikiem tajemnicy. Łatwo się domyślić, że grupa szkolnych rozrabiaków postanowiła zobaczyć, jak wygląda trzecie piętro po burzy. Na długiej przerwie zebrali się pod schodami i stwierdzili, że schodów nikt nie pilnuje. Zatem przekroczyli taśmę ostrzegawczą i weszli na trzecie piętro.
Zakazane piętro
Uczniowie stwierdzili, że nie wygląda to jakoś szczególnie – trochę wody na podłodze i przemoknięty sufit. Zaczęli zaglądać do sal lekcyjnych, ale te były zamknięte, więc zaczęli z nudów biegać po piętrze. Zwykła zabawa w ganianego w jaką każdy bawił się w szkole. Dziecięcą sielankę przerwało krzyk Maćka – najstarszego łobuza. Pech chciał, że z podmokłego sufitu spadła płyta tynkowa – prosto na głowę Maćka. Woda musiała wyrządzić jeszcze większe szkody, niż pierwotnie myślano. Płyta była dość spora. Uderzenie powaliło chłopca na podłogę, z jego głowy płynęła krew, ale jego krzyk nie przedarł się przez hałas przerwy. Pomoc do leżącego na ziemi kolegi wezwali inni uczniowie, z którymi przebywał na piętrze. Zaalarmowana wychowawczyni wezwała karetkę. Dziecko natychmiast trafiło do szpitala. Diagnoza stwierdzała pękniętą czaszkę, rozciętą skórę i wstrząs mózgu. Rodzice są wściekli.
Ta historia opisuje szczególny wypadek w szkole. Dzieciaki w szkole ciągle coś broją, ale zazwyczaj są to niegroźne sytuacje. Tutaj mieliśmy do czynienia z sytuacją zagrażającą życiu dziecka, ponieważ szkoła zaniedbała swoje obowiązki. Jeśli konstrukcja sufitu była uszkodzona na tyle, że wyłączono z użytku piętro, to należało się upewnić, że dzieci nie wejdą na ten obszar. Jako że jest to szkoła podstawowa i nie sposób upilnować dzieci, należało w czasie przerwy ustawić kogoś przed schodami na piętro, kto dopilnuje, że nikt na tam nie wejdzie. Samo oznaczenie żółtą taśmą to za mało – dzieci w tej grupie wiekowej bardzo często ignorują tego typu ostrzeżenia.
Tym samym szkoła jest odpowiedzialna za spowodowanie szkody u Maćka. Częstą praktyką jest to, że dyrektorzy wykupują pakiety ubezpieczeń na uczniów po okazyjnych cenach i rodzice w tym pakiecie mogą ubezpieczyć dziecko od nieszczęśliwych wypadków, uiszczając niewielką opłatę – ok. 50 zł. Jeśli okaże się, że szkoła takiego ubezpieczenia nie wykupiła, to szkoła będzie musiała pokryć koszty leczenia z własnej kieszeni. To samo dotyczy odszkodowania i zadośćuczynienia.